środa, 1 października 2014

1. Nieważne ( fraza ) - Byłeś za głupi, żeby zrozumieć za pierwszym razem, więc nie ma sensu tego powtarzać...

Pewnego czwartkowego, jesiennego poranka

Po całym domu rozchodził się pyszny i smakowi zapach pieczonych gofrów. Gdzieś w tle rozbrzmiewała muzyka a kawowy aromat skutecznie zachęcał do wstania z łóżka i zejścia na dół. Po przebudzeniu, to taki właśnie stan rzeczy spotkał Eddie, 22-letnia studentkę. 
Szybkim ruchem wyskoczyła z łóżka. W samych szortach i koszulce po kilku sekundach stała już w kuchni.
-Mamo, co jest na śniadanie?- spytała profilaktycznie jedna ze córek Pani Allison Quinn. 
-Gofry z bitą śmietana, owocami lub z dżemem. Jak wolisz.- odpowiedziała matka Eddie i wyszła z kuchni stawiając na stole cały talerz ciepłych słodkości. - Kochanie daj mi dziś swój samochód. Musze zabrać kilka większych rzeczy z biura. - zwróciła się do męża, który popijał świeżo parzoną kawę i czytały poranną prasę.
Na prośbę żony zareagował dość niechętnie. Mimo tego wyciągną kluczyki z marynarki i podał je Allison, 43-latce o nieskazitelnej urodzie i cudownym uśmiechu. 
Pani Quinn była elegancką, uzdolnioną, mądrą i piękną  kobietą. To waśnie po niej jej Pepper i Eddi odziedziczyły niespotykanie magnetyczną urodę i ogromną inteligencję. Mimo tego, że była matką dwójki dorosłych już prawie córek, to również prowadziła własną kancelaria prawną i pomagała mężowi w firmie. 
- Mamo, Pepper jeszcze nie wyszła z pokoju?- spytała Eddie zajadając gofra. 
-Nie, zapewne znów od 5 nad ranem siedzi przed tym swoim komputerem i ogląda jakieś obrazki na tym całym Tubl-coś. Nie rozumiem jej. Zamiast wyjść do ludzi, zaprzyjaźnić się z kimś. To ona przesiaduję zamknięta w pokoju. Zaczął się nowy rok szkolny, ma szanse poznać kogoś miłego. Ale nie. Bo, po co? LEPIEJ IZOLOWAĆ SIĘ I MIEĆ WSZYSTKICH GDZIEŚ!
-Mamuś, spokojnie, Pepper już taka jest.- powiedziała głaszcząc kobietę po ramieniu.- Zresztą te Tubl-coś to tak naprawdę Tumbrl, Strona z różnymi fotografiami i gifami, wbrew pozorom, nawet fajna. - zachichotała cicho widząc karcąc wzrok matki i bezradność ojca.
-Jeszcze mi tego brakowała, żebyś i Ty zaczęła przesiadywać przed tymi obrazkami przez prawie całe dnie!
-Mamo, no już, spokojnie. Ja TYLKO, chciałam zobaczyć, o co mniej więcej w tym chodzi i dlaczego moja najukochańsza siostrzyczka marnuje swój czas na jakieś dziwne coś. 
- No dobrze.- powiedziała niepewnie i ruszyła do holu, aby założyć płaszcz i buty. - Będę dziś późno, więc zjedzcie coś na mieście.- pomachała obecnej w jadalni dwójce i wyszła z domu. 
- Pójdę po nasze zbuntowane maleństwo.- prawie wyśpiewała radośnie do ojca i wstała od stołu. Ten tylko machną ręką i powrócił do czytania  gazety. 
Eddie weszła na drugie piętro i ruszyła długim korytarzem, podskakując przy tym radośnie i nucąc pod nosem melodie usłyszaną wcześnie w radiu. Zatrzymała się dopiero przy ciemnych, hebanowych drzwiach na których zawieszona była sporych rozmiarów tabliczka z napisem : " Nieupoważnionym wstęp wzbroniony, a szczególne kłopotliwym członkom rodziny". Nie zwracając uwagi na napis, blond dziewczyna z hukiem otworzyła drzwi i wleciała do pokoju, rzucając się przy tym na jeszcze śpiącą młodsza siostrę.  
- ZŁAŹ ZE MNIE TY NIENORMALNA ISTOTO!!!- krzyknęła Pepper, przy tym ledwo łapiąc oddech.
-Miło, że już się obudziłaś, kochana siostrzyczko. Schodź na śniadanie. Mama zrobiła gofry. Twoje ulubione.- uśmiechnęła się, pokazując tym samy prawie cale swoje uzębienie a chwile później już trzymała Pepper za rękę i prowadziła na dół. 
- Nie jestem niewidoma, umiem sama chodzić. Puść mnie...- powiedziała już normalnym jak dla siebie, zrezygnowanym i obojętnym głosem. Eddie wykonała jej polecenie i puściła siostrę wolno. 
Po zjedzonym śniadaniu, nadszedł czas na ubieranie się i prosty makijaż. Obie czynności trwały mnie niż 15 min. 
O godzinę 7.05 cała rodzina opuściła dom, rozjeżdżając się w odpowiednie dla nich miejsca docelowe. 
Na Uniwersyteckiej wierzy zegarowej wybiła 8.00. Rozpoczęły sie wykłady. Eddie usiała w pieszym  rzędzie, chcąc przepisać zagadnienia z wyświetlonej na ekranie prezentacji.
Godzina 8.15. Na całej auli rozległ się trzask otwieranych drzwi. Ponad 160 par oczy skierowało się w stronę głównego wejścia, gdzie stał młody, przystojny mężczyzna o azjatyckiej urodzie. Lekko zdyszany, z rozwianym włosami na wszystkie strony świata i nie do końca zawiązanym krawatem. 
- Yyy... Przepraszam, ale czy to są wykłady dla trzeciego roku?- spytał nieznajomy.
" Jaki on słodki!" pomyślała Eddie, lecz nagle oprzytomniała, kiedy to zdała sobie sprawę, że ów nieznany jej osobnik patrzy się w jej kierunku, tak jak by to właśnie od niej oczekiwał odpowiedzi. Odchrząknęła lekko, nie wiedząc czemu zacisnęła mocniej place na trzymanym wcześniej długopisie i odezwała się cichym głosem.
- Jesteśmy z drugiego roku, wykłady dla wyższych roczników są w auli 239.
-Oooo dzięki śliczna. - ciemnooki młodzieniec posłał jej piękny uśmiech i znikną tak szybko jak się pojawił.
Eddie spuściła głowę i pozwoliła, aby blond kosmyki zakryły jej zarumienione policzki. 
" Chyba się zakochałam" powiedziała sama do siebie i zaczęła lekko chichotać. 


1 komentarz:

  1. Hej. :) Nominowałam cię do Liebster Advard. Więcej informacji na http://anja-sora.blogspot.com/2014/12/nominacja-liebster-award.html :)

    OdpowiedzUsuń