Pewnego czwartkowego, jesiennego poranka
Po całym domu rozchodził się pyszny i smakowi zapach
pieczonych gofrów. Gdzieś w tle rozbrzmiewała muzyka a kawowy aromat skutecznie
zachęcał do wstania z łóżka i zejścia na dół. Po przebudzeniu, to taki właśnie
stan rzeczy spotkał Eddie, 22-letnia studentkę.
Szybkim ruchem wyskoczyła z łóżka. W samych szortach i
koszulce po kilku sekundach stała już w kuchni.
-Mamo, co jest na śniadanie?- spytała profilaktycznie
jedna ze córek Pani Allison Quinn.
-Gofry z bitą śmietana, owocami lub z dżemem. Jak
wolisz.- odpowiedziała matka Eddie i wyszła z kuchni stawiając na stole cały
talerz ciepłych słodkości. - Kochanie daj mi dziś swój samochód. Musze zabrać
kilka większych rzeczy z biura. - zwróciła się do męża, który popijał świeżo
parzoną kawę i czytały poranną prasę.
Na prośbę żony zareagował dość niechętnie. Mimo tego
wyciągną kluczyki z marynarki i podał je Allison, 43-latce o
nieskazitelnej urodzie i cudownym uśmiechu.
Pani Quinn była elegancką, uzdolnioną, mądrą i piękną
kobietą. To waśnie po niej jej Pepper i Eddi odziedziczyły niespotykanie
magnetyczną urodę i ogromną inteligencję. Mimo tego, że była matką dwójki
dorosłych już prawie córek, to również prowadziła własną kancelaria prawną i
pomagała mężowi w firmie.
- Mamo, Pepper jeszcze nie wyszła z pokoju?- spytała
Eddie zajadając gofra.
-Nie, zapewne znów od 5 nad ranem siedzi przed tym
swoim komputerem i ogląda jakieś obrazki na tym całym Tubl-coś. Nie rozumiem
jej. Zamiast wyjść do ludzi, zaprzyjaźnić się z kimś. To ona przesiaduję
zamknięta w pokoju. Zaczął się nowy rok szkolny, ma szanse poznać kogoś miłego.
Ale nie. Bo, po co? LEPIEJ IZOLOWAĆ SIĘ I MIEĆ WSZYSTKICH GDZIEŚ!
-Mamuś, spokojnie, Pepper już taka jest.- powiedziała
głaszcząc kobietę po ramieniu.- Zresztą te Tubl-coś to tak naprawdę Tumbrl, Strona
z różnymi fotografiami i gifami, wbrew pozorom, nawet fajna. - zachichotała
cicho widząc karcąc wzrok matki i bezradność ojca.
-Jeszcze mi tego brakowała, żebyś i Ty zaczęła
przesiadywać przed tymi obrazkami przez prawie całe dnie!
-Mamo, no już, spokojnie. Ja TYLKO, chciałam zobaczyć,
o co mniej więcej w tym chodzi i dlaczego moja najukochańsza siostrzyczka
marnuje swój czas na jakieś dziwne coś.
- No dobrze.- powiedziała niepewnie i ruszyła do holu,
aby założyć płaszcz i buty. - Będę dziś późno, więc zjedzcie coś na mieście.-
pomachała obecnej w jadalni dwójce i wyszła z domu.
- Pójdę po nasze zbuntowane maleństwo.- prawie
wyśpiewała radośnie do ojca i wstała od stołu. Ten tylko machną ręką i powrócił
do czytania gazety.
Eddie weszła na drugie piętro i ruszyła długim
korytarzem, podskakując przy tym radośnie i nucąc pod nosem melodie usłyszaną
wcześnie w radiu. Zatrzymała się dopiero przy ciemnych, hebanowych drzwiach na
których zawieszona była sporych rozmiarów tabliczka z napisem : " Nieupoważnionym
wstęp wzbroniony, a szczególne kłopotliwym członkom rodziny". Nie zwracając
uwagi na napis, blond dziewczyna z hukiem otworzyła drzwi i wleciała do pokoju,
rzucając się przy tym na jeszcze śpiącą młodsza siostrę.
- ZŁAŹ ZE MNIE TY NIENORMALNA ISTOTO!!!- krzyknęła
Pepper, przy tym ledwo łapiąc oddech.
-Miło, że już się obudziłaś, kochana siostrzyczko.
Schodź na śniadanie. Mama zrobiła gofry. Twoje ulubione.- uśmiechnęła się, pokazując tym samy prawie cale swoje uzębienie a chwile później już trzymała Pepper
za rękę i prowadziła na dół.
- Nie jestem niewidoma, umiem sama chodzić. Puść
mnie...- powiedziała już normalnym jak dla siebie, zrezygnowanym i obojętnym
głosem. Eddie wykonała jej polecenie i puściła siostrę wolno.
Po zjedzonym śniadaniu, nadszedł czas na ubieranie się
i prosty makijaż. Obie czynności trwały mnie niż 15 min.
O godzinę 7.05 cała rodzina opuściła dom, rozjeżdżając
się w odpowiednie dla nich miejsca docelowe.
Na Uniwersyteckiej wierzy zegarowej wybiła 8.00.
Rozpoczęły sie wykłady. Eddie usiała w pieszym rzędzie, chcąc przepisać
zagadnienia z wyświetlonej na ekranie prezentacji.
Godzina 8.15. Na całej auli rozległ się trzask
otwieranych drzwi. Ponad 160 par oczy skierowało się w stronę głównego wejścia,
gdzie stał młody, przystojny mężczyzna o azjatyckiej urodzie. Lekko zdyszany, z
rozwianym włosami na wszystkie strony świata i nie do końca zawiązanym
krawatem.
- Yyy... Przepraszam, ale czy to są wykłady dla
trzeciego roku?- spytał nieznajomy.
" Jaki on słodki!" pomyślała Eddie, lecz
nagle oprzytomniała, kiedy to zdała sobie sprawę, że ów nieznany jej osobnik
patrzy się w jej kierunku, tak jak by to właśnie od niej oczekiwał odpowiedzi. Odchrząknęła lekko, nie
wiedząc czemu zacisnęła mocniej place na trzymanym wcześniej długopisie i
odezwała się cichym głosem.
- Jesteśmy z drugiego roku, wykłady dla wyższych
roczników są w auli 239.
-Oooo dzięki śliczna. - ciemnooki młodzieniec posłał
jej piękny uśmiech i znikną tak szybko jak się pojawił.
Eddie spuściła głowę i pozwoliła, aby blond kosmyki
zakryły jej zarumienione policzki.
" Chyba się zakochałam" powiedziała sama do
siebie i zaczęła lekko chichotać.